filie

Wnętrze drewnianej bielonej chałupy, na podłodze klepisko, u góry wiszą wiązanki ususzonych kwiatów.

Kąpiel w naparze z macierzanki – na słabe kości i słabe nóżki u dzieci. Na przeziębienia – wywar z kwiatu czarnego bzu, lipy lub liści maliny. Centoryja – na oczyszczenie krwi, na żołądek i do leczenia krostów na twarzy. Białe lilie w spirytusie – na rany i dolegliwości sercowe. Lubszczyk – na żołądek, ale pomagał też… wzbudzić miłość. Ludowa medycyna znała sposoby na wiele dolegliwości. Często zalecenia wiejskiej zielarki bardziej przypominały magię – kulki z lnu spalane nad nogą chorego, koniecznie przykrytą czerwonym lnem, leczyły różę, woda z węgielkami, przelana nad główką dziecka, odczyniała uroki. Lecznicze właściwości miały również zioła święcone w dniu Matki Bożej Zielnej i te wykruszone z wianka poświęconego w oktawę Bożego Ciała. Przyrządzany z nich napar podawano krowom po ocieleniu, by szybciej odzyskały siły, dymem z ziół okadzano chore bydło. Na ból gardła pomagała sól poświęcona na św. Agatę.

Bardzo ważna była profilaktyka, dlatego w wiejskich wnętrzach nie mogło zabraknąć wizerunków Matki Boskiej i świętych, którzy strzegli domowników przed nieszczęściem, w tym przed chorobą. Dla ochrony przed złym spojrzeniem, które mogło sprowadzić uroki, dobrze było nosić przy sobie coś czerwonego. Ponieważ choroba mogła być wynikiem działania złego, moc ochronną miały wszelkie święte przedmioty (np. noszone przy sobie szkaplerz czy medalik) i poświęcone rośliny (np. jabłko ze św. Błażeja, bazie z poświęconej palmy wielkanocnej – oba znane jako środek chroniący przed bólem gardła). W zachowaniu zdrowia pomagało przestrzeganie znanych powszechnie zakazów np. kąpieli w rzekach przed dniem św. Jana, pracy w polu w południe, spania w świetle księżyca (pisaliśmy o tym szerzej w czwartkowym cyklu historii (nie) całkiem prawdziwych). Znaczenie miało także zachowanie w ważnych momentach obrzędowych, np. podczas wieczerzy wigilijnej (np. zdrowy i silny miał ten, kto trzymał wtedy nogi na żelaznym przedmiocie położonym pod stołem, kto chciał w zdrowiu doczekać przyszłej Wigilii nie mógł wstawać od stołu ani odkładać łyżki, którą jadł wieczerzę).

 

 

Kuchnia w bielonej chałupie, na kuchni gliniane garnki.  Ogród z kwiatami, z tyłu biała chałupa kryta strzechą.

Podstawowa wiedza o sposobach leczenia była na wsi powszechna, z wieloma dolegliwościami radzono sobie samemu, ale zdarzały się sytuacje, kiedy potrzebna była pomoc fachowca – osoby o dużym doświadczeniu i niezaprzeczalnej wiedzy, a często wyjątkowym zmyśle i intuicji. Wiejskie babki odbierały porody i zajmowały się położnicą i noworodkiem, ze złamaniem lub skręceniem zwracano się do nastawiacza kości. W przypadkach, kiedy wiedza racjonalna i tradycyjne, naturalne sposoby nie pomagały, szukano rady u czarowników i baców. Skarbnicą wiedzy o leczniczych właściwościach roślin były wiejskie zielarki.

Joanna Hołda

Na zdjęciach chałupa z Lipnicy Wielkiej w Sądeckim Parku Etnograficznym, która została urządzona jako mieszkanie biednej, samotnej kobiety zajmującej się zielarstwem. Fot. Piotr Droździk.