filie

Boginki, nazywane też mamunami, wyobrażano sobie jako demony wrogo nastawione do człowieka, niebezpieczne szczególnie dla położnic, które nie odbyły wywodu kościelnego (obrzędowego oczyszczenia po porodzie) oraz dla noworodków, jeśli nie zostały jeszcze ochrzczone.

Boginki mieszkały w pobliżu wody, zawsze w miejscach niedostępnych dla ludzi. Najwięcej było ich „na Dunajcu” i „po potokach”, gdzie ustawicznie prały pieluchy swoich dzieci – „Nic innego nie robiły, ino prały”. Idąc obok rzeki często można było usłyszeć odgłosy bicia kijankami i głośne rozmowy „głosem bardzo piskliwym”.

Charakterystyczną cechą wyglądu boginek, które „podobne są kobietom co do postaci” były duże, obwisłe piersi „tak długie, że im aż kolan sięgają, co im w chodzie przeszkadza, dlatego idąc zarzucają piersi na barki”, a przy praniu używają ich zamiast kijanek. Na ogół opisywano mamuny jako kobiety brzydkie, mające głowy spiczaste i długie zęby. Według innych relacji „to były podobno takie małe kobitki”, chodziły nago lub ubrane jak wiejskie kobiety.

Boginki uważano za złe duchy, wywodząc je od kobiet zmarłych przy porodzie lub kobiet złych za życia. Inni twierdzili, że „mamony, także boginami zwane, są to żony diabłów”. Nazywano je mamunami, gdyż miały mamić, wabić położnice, a w niektórych wariantach, także kobiety ciężarne. Wiąże się to z wierzeniem, powszechnym w kulturze ludowej, które czas ciąży oraz okres od porodu do kościelnego oczyszczenia, uważa za momenty szczególnie niebezpieczne dla kobiety. Jak pisał O. Kolberg: „Mamuny podchodzą, kędy kobieta ciężarna, a najbardziej do przespanki, patrzą jej w oczy i wabią, wołając: Chodź! Chodź z nami! Wywabioną porywają uprowadzając w lasy i zamki zaklęte. Tam odbywa ona połóg i usługuje im przez lat kilka, po czym zostawiwszy dziecko, wraca sama jedna, ale jest już odtąd czarownicą, łanuchą”.

Boginki mogły dręczyć położnicę, przybierając postać dziecka, i ssąc jej pierś aż osłabła. Za podstawową działalność demonów uważano porywanie nieochrzczonych niemowląt i podrzucanie na ich miejsce własnych dzieci, które były „niedorajdowate, mizerne i chorowite”. Uważano, że dziecko należy ochrzcić do trzeciego dnia po urodzeniu, w przeciwnym razie boginki „mają do niego prawo”. Od matek wymagano także respektowania zakazów związanych z ich stanem mówiących, że do momentu wywodu nie wolno im wychodzić na orne pole, jedynie na trawę w pobliżu gospodarstwa, a tym bardziej wynosić z domu dziecka, którego nie zdążyła ochrzcić.

Kilka dziewczynek ubranych w stroje ludowe, zgromadzonych wokół kołyski.

Zamienione dziecko, czyli odmieńca, można było łatwo poznać. Nagle stawało się niegrzeczne i płaczliwe. Dowodem podmiany było także kalectwo, chorowitość i brzydota noworodka. Odmieńca zdradzała umiejętność mówienia i chodzenia, dlatego by się upewnić o podmianie stosowano prosty podstęp. W dwóch naczyniach przygotowywano jedzenie – w jednym porcję dla dziecka, np. krupy na mleku, w drugim dużą porcję ziemniaków. Odmieniec myśląc, że nikt go nie widzi miał wstać z kołyski i chodzić koło naczyń mówiąc: „tu mało, nie najom się, a tu dużo, rozpuknom się”. Sposobem na odzyskanie dziecka było bicie odmieńca miotłą albo palmą święconą w Niedzielę Palmową. Jego płacz przywołał matkę-boginkę, która natychmiast zabierała swoje dziecko, a oddawała porwanego noworodka.

Opr.: Joanna Hołda

fot. P. Droździk