Palmy wielkanocne zatknięte za obrazy w izbie chroniły dom przed złem i nieszczęściem. Podobną moc miały krzyżyki robione z gałązek wyjętych z poświęconej palmy, które przybijano nad drzwiami wejściowymi do domu i budynków gospodarczych. Co roku w nocy z Niedzieli na Poniedziałek Wielkanocny gospodarz dodawał nowy krzyżyk. Starych nie zdejmowano, wisiały dopóki same nie odpadły. Szczególnej ochrony wymagały spichlerze – miejsca, w których składowano największy skarb gospodarzy, czyli zboże. Moc apotropeiczną miały znaki malowane na ich drzwiach.
Dobrobyt i ochronę domostwu zapewniały także wieszane na ścianach bukiety poświęcone z dniu Matki Boskiej Zielnej i wianki z oktawy Bożego Ciała. Wykruszone z nich zioła przydawały się w razie burzy, choroby domowników i żywiny. Profilaktycznie, dymem ze święconych ziół okadzano zwierzęta, które pierwszy raz wyganiano w pole, zaś dym z palmy wielkanocnej spalonej w czasie burzy w piecu odganiał diabła, który siedział w kominie i ściągał pioruny.
Bibułkowe kwiaty mocowane na jedlinie albo długie barwne girlandy były dekoracją świętych obrazów, wiszących rzędem w izbie, na ścianie naprzeciwko wejścia. Obrazy to przeważnie oleodruki z wizerunkami Matki Bożej, Chrystusa i świętych, przywiezione jako pamiątki z odpustów, kupione na targu lub u wędrownego handlarza. Zdobiły wnętrze, świadczyły o zamożności gospodarzy ale przede wszystkim służyły domowemu kultowi i chroniły domowników i gospodarstwo przed nieszczęściem i złem.
W podegrodzkich chałupach szczególną ozdobą ścian, czasem także mebli były wisełki, rapki czy topolki, czyli tzw. ślaczki – motywy przeniesione z wyszyć na strojach. Od przełomu XIX i XX w. do I wojny światowej ich malowaniem zajmowały się dziewczęta i kobiety z ubogich rodzin, traktując to jako dodatkowy zarobek.
Joanna Hołda
Fot. Piotr Droździk